Waldemar Smaszcz
„Chrystus z martwych wstał jest..."
najstarsze polskie pieśni wielkanocne


        Często wracam do niezbyt licznych wierszy naszego średniowiecza. Z ogromnym wzruszeniem powtarzam pierwsze polskie słowa, którym anonimowi z reguły autorzy nadali artystyczny kształt. I właśnie to niezwykle, trudne do nazwania piękno owych pojedynczych utworów urzeka mnie, wywołuje nieokreślone tęsknoty. Uświadamiam sobie, że oto staję na progu własnej wrażliwości, dotykam polskiego słowa, które było na początku. Nie są to tylko moje odczucia, o czym świadczy ciągle powiększająca się biblioteka tekstów poświęconych piśmiennictwu staropolskiemu, dalekich często od oschłości znamionującej badania naukowe, zbliżających się w tonacji niekiedy wręcz do wyznań urzeczonych, jak liczne rozprawy prof. Ewy Ostrowskiej. Zbiór jej studiów „Z dziejów języka polskiego i jego piękna" to jedna z najbardziej „zaczytanych" książek w mojej domowej bibliotece. Te na pozór jedynie językoznawcze rozprawy, analizujące stronę językową najstarszych zabytków języka polskiego, zostały napisane z ogromną miłością i pasją badawczą. Autorka wychowana przez najstarszy uniwersytet polski i przez całe swoje jakże czynne życie naukowe z nim związana, pisała o „kompozycji i artyzmie językowym" Kazań Świętokrzyskich, o „artyzmie kompozycji i języka pieśni" Posłuchajcie bracia miła, o „utalentowanym polskim poecie średniowiecznym", anonimowym autorze pieśni „Jezus Krystus, Bog Człowiek, mądrość Oćca swego..."; tak sformułowane tytuły i podtytuły wyrażają jednoznacznie istotę dociekań krakowskiej uczonej.
        „Nasze i nie tylko nasze najwcześniejsze zabytki literackie – pisała – są nie opracowane pod względem językowo-stylistycznym (także i literackim). Nic nie wiadomo ani o tym, co było dla ówczesnej epoki typowe, ani o tym, co kształtowało dane indywidualności pisarskie. Do niedawna zresztą świadomą literacką twórczość przedstawiał u nas dopiero Jan Kochanowski, a to, co przed nim napisano, uważało się powszechnie za działalność jeszcze nie określoną celem estetycznym i rygorami odnośnych poetyk.
        Poglądu takiego niepodobna podtrzymywać. Nietrudno też przychodzi go obalić. Bodaj że wystarczy zająć się bliżej naszą średniowieczną spuścizną literacką i dużo z tych rzeczy czytać, mając na uwadze – nie tylko, ale także – przekazany system językowy. Wtedy praw do świadomej i celowej twórczości literackiej można dowieść na przykładzie niejednego polskiego utworu poetyckiego."
        Wiersze średniowieczne mają urodę gotyckich kościołów, z ich surową, ale jakże czytelną prostotą, znaczącym i przenikającym mrokiem, rozjaśnianym jednak nie tylko migotliwym płomykiem wiecznej lampki przed Najświętszym Sakramentem, ale i barwną grą światła w jaskrawych nierzadko kolorach witraży. Są prawdziwe w swoim wyrazie, w niczym nie skłamane, bo nie uległy jeszcze pokusie piękna. Zostały wypowiedziane z jakiejś konieczności, nie pozwalającej autorowi milczeć. Ich anonimowość znajdowała swoje głębokie uzasadnienie. Były to wszak modlitwy, słowa kierowane do Boga, wypowiadane na chwałę Bożą, a przed Bogiem nie ma nie tylko nazwiska, ale nawet – jak mówi Pismo Święte – narodu, jest tylko człowiek. Wiele tych utworów to tłumaczenia z łaciny, niemieckiego, a nawet z czeskiego, ale polscy autorzy nigdy nie powielali oryginałów. Oni mówili polskimi słowami, wyrastali z polskiej gleby, wyrażali polską duchowość i w tym znaczeniu ich pieśni były oryginalne. Potwierdziły to szczegółowe badania, w tym i wspomnianej tu prof. Ewy Ostrowskiej, która w zakończeniu rozprawy „Utalentowany polski poeta średniowieczny" napisała: „Nie ulega wątpliwości, że przekładu podjął się poeta obdarzony dużym talentem, świadom artystycznych środków językowych. (...) Przekład jest parafrazą. To także dobrze świadczy o polskim pisarzu. Dobry poeta nie tłumaczy dosłownie".
        Powstanie pierwszych pieśni kościelnych było możliwe dzięki przemianom, jakie zaczęły dokonywać się w Kościele w średniowieczu. Początkowo – jak wiadomo – Kościół nie dopuszczał do liturgii języków narodowych. Z czasem uczyniono wyjątki dla dwu największych świąt – Bożego Narodzenia i okresu wielkanocnego. Związane to było z ich uroczystym charakterem, rozbudowaną obrzędowością, organizowanymi zwłaszcza w okresie wielkanocnym wielkimi procesjami, których nie mogły wypełnić pieśni liturgiczne. Liturgia Wielkiego Tygodnia znajdowała oparcie w szczegółowych relacjach ewangelistów, czego nie można powiedzieć o okresie Bożego Narodzenia. Pieśni Kościelne zaś musiały się opierać wyłącznie na Ewangelii, nie dziwi wiec ogromna ilość tekstów pasyjnych. Jeszcze jedna cecha pieśni religijnych zasługuje na podkreślenie – przeznaczone one były przede wszystkim dla ludu, co wiązało się z odejściem Kościoła od religijności elitarnej, dla której wystarczała łacina. Lud, uczestniczący w takich nabożeństwach, odczuwał potrzebę wyrażania własnych przeżyć duchowych w języku narodowym. Tę potrzebę rozumieli polscy biskupi, kapłani i oni stali się głównymi orędownikami polskich pieśni, by wymienić pierwszego autora znanego z imienia i nazwiska, błogosławionego Władysława z Gielniowa. Powstałe wówczas pieśni pasyjne i wielkanocne okazały się dziełem nadzwyczaj trwałym; śpiewamy je dzisiaj i są to najstarsze pieśni kościelne.
        W procesjach rezurekcyjnych nieodmiennie rozbrzmiewają dwie z nich: „Chrystus z martwych wstał jest" i „Przez Twe święte z martwych wstanie". Pierwsza z nich jest nie tylko najstarszą naszą pieśnią wielkanocna, ale i zarazem najdawniejszą pewnie datowaną. Zapisano ja w wersji jednozwrotkowej w Graduale płockim, rękopisie ukończonym w roku 1365 przez Świętosława z Wilkowa. Jest to tłumaczenie trzeciej zwrotki utworu łacińskiego Deus omnipotens: „Christe surrexisti exemplum dedisti, / Ut nos resurgamus, et tecum vivamus":


Chrystus z martwych wstał jest,
Ludu przykład dał jest,
Iż nam z martwych wstaci,
Z Bogiem krolewaci.
          Kyrie eleison.

        O jej popularności świadczą liczne wersje tekstu, później rozbudowanego. Wystarczy sięgnąć po dowolny śpiewnik kościelny, by się o tym przekonać.
        Z XIV zapewne wieku pochodzi też druga z wymienionych pieśni, „Przez Twe święte z martwy wstanie". Musiała bodaj być jeszcze bardziej popularna, bo zachowało się aż dziewięć (!) przekazów średniowiecznych, bądź wywodzących się z tej epoki. Incipit pieśni występuje w XIV–wiecznym płockim Ordinale, pisanym w latach 1360-1370, pełny tekst znamy z przekazu pochodzącego z drugiej połowy XV wieku:


Przez twe święte z martwy wstanie,
Boży Synu, odpuściż nam nasze
zgrzeszenie,
Ty jeś ten świat sam sławił,
Żywot-eś nasz naprawił,
Śmierci-ś wiecznej nas zbawił,
Swąś moc zjawił.


        Prostota obu tych pieśni, ich czytelność, pozwalała każdemu z wiernych, bez względu na różnice stanowe, przeżywać najważniejsze prawdy Zmartwychwstania. Widać to szczególnie wyraziście w pierwszej z nich, pozbawionej zupełnie przymiotników, zbudowanej wyłącznie z rzeczowników i czasowników. Ma ona charakter wybitnie intelektualny. Dwa pierwsze wersy, zestawione na zasadzie paralelizmu myślowego, stają się podstawą do refleksji, zbudowanej na tych samych zasadach: Chrystus zmartwychwstał - z Bogiem będziemy królować. Zwróćmy uwagę, że całość, opierając się na dwudzielnych dwuwierszach, została poddana dodatkowym rygorom kompozycji ramowej: pierwszy i ostatni wers dotyczy Boga, środkowe człowieka.
        Inny charakter ma pieśń „Przez Twe święte z martwy wstanie". Już pierwszy wers ujawnia zasadniczą różnicę. Jest to zdanie podrzędne, nie można go przyjąć w oderwaniu od członu głównego, który ujawnia błagalny charakter tej modlitwy. Pojawiający się przymiotnik „święte" znajduje przez to swoje uzasadnienie. Człowiek prosząc Chrystusa o odpuszczenie grzechów, ma świadomość, że stało się to możliwe dzięki „świętemu zmartwychwstaniu". Pozostałe cztery wersy są uwielbieniem zmartwychwstałego Chrystusa i Jego odkupieńczego dzieła.
        Obok pieśni ułożonych specjalnie na uroczystości wielkanocne (bądź przetłumaczonych), mamy też piękny przykład przeniesienia fragmentu Ewangelii w formę wiersza. „Trzy Maryje poszły", pieśń śpiewana do dzisiaj, znalazła się w „Żywocie Pana Jezu Krysta" Baltazara Opecia, opublikowanego w Krakowie w 1522 roku. Inwencja autorska w tym przypadku ograniczyła się właśnie do „zwierszowania" znanego tekstu Ewangelii św. Marka (16, 1-7 ), czytanego na Wielkanoc. Dzięki prostej linii melodycznej i zawołaniu „Alleluja" pieśń przyjęła się w naszym Kościele:


Trzy Maryje poszły,
Drogie maści niosły;
Chciały Krysta pomazać,
Jemu cześć i chwałę dać.
Alleluja

Gdy na drodze były,
Wespołek mowiły:
„Kto nam kamień odłoży,
Za którym jest grob Boży".
Alleluja.
(...)

        To tylko niewielka część najstarszych polskich pieśni kościelnych. Śpiewając je nie zawsze mamy świadomość, że sięgamy do korzeni naszej duchowości, która w swoich najważniejszych rysach w niczym się nie zmieniła. Pozostała niby sól, nie zwietrzała. Niech więc nadal uwydatnia – jakby powiedział Cyprian Norwid - nasze przywiązanie do Chrystusa.


powrót