Jerzy Binkowski - psycholog
OJCIEC  MIŁOSIERNY

Pragniesz być człowiekiem dobrym. Chcesz korzystać z wolności tak, aby własne działanie podporządkować zasadom sformułowanym w Dekalogu. I wiesz, że to, co robisz, często nie jest dobre i mądre, choć ilość przeżytych lat mogłaby zwiększyć trafność twoich wyborów. Ogarnia cię wtedy żal i poczucie winy. Mój Boże, gdybyśmy postanowili podjąć naukę wykorzystywania uczuć tak, aby one, uczucia, pomagały nam lepiej żyć! Czy można brać odpowiedzialność za własne uczucia? Tak.
Warto uczucia przeżywać jako pewien sygnał informujący nas, co powinniśmy zrobić.
I tak np. uczucie żalu informuje nas, co mogliśmy lub co powinniśmy byli zrobić w przeszłości. Rozpoznanie błędu i objęcie tego doświadczenia refleksją mogłoby poprawić jakość życia w przyszłości. Poczucie winy sygnalizuje nam, że pogwałciliśmy jakąś osobistą normę, zasadę i że nie wolno nam więcej tego zrobić. Niezadowolenie, frustracja, zmusza nas do tego, abyśmy wciąż na nowo podejmowali wysiłki na rzecz osiągnięcia wybranego celu. Jeżeli warto z jakiegoś powodu odczuwać frustrację, wtedy opłaca się także doznawać uczuć cierpliwości i zdecydowania, aby doprowadzić sprawę do końca. Miarą wartości jakiegoś uczucia nie jest zatem przyjemność, ale cel, któremu ono służy.
Pojawiający się w nas niepokój informuje o tym, że jest coś w naszej przyszłości, do czego musimy się lepiej przygotować. Informacyjną cechą uczucia przeciążenia jest sygnalizowanie, że musimy ponownie ocenić i ustanowić listę podstawowych zadań, których wykonania podjęliśmy się. 
Uczucia to komunikaty. Informacyjną cechą złości jest wskazywanie przez to uczucie faktu, że musimy coś zrobić, aby nie pomniejszano naszych możliwości. Złość bywa wskazówką, że ktoś zrobił nam krzywdę. Gdyby taka informacja w postaci uczucia złości nie pojawiła się, nie mielibyśmy żadnego wpływu na to, aby podobny fakt nie spotkał nas w przyszłości. Ci, którzy nas zranili, nie mogliby uświadomić sobie, jaki ból nam zadali, a więc nie mieliby też możliwości naprawienia krzywd nam wyrządzonych. Przyjmując złość innych również i my uzyskujemy bardzo ważne informacje, które dają nam szansę głębszego porozumienia, poprzez właściwe odczytanie tego trudnego uczucia i później przebaczenia.
Może warto pomyśleć, że prawdopodobnie czerwiec to nasza ostatnia szansa BLISKIEGO SPOTKANIA z Janem Pawłem II, szansa na dokonanie rachunku sumienia każdego z nas, w obliczu męża opatrznościowego, proroka,  który będzie nam mówił o naszym powołaniu do szczęścia. Ile wielkodusznej, wybaczającej miłości ofiarowuje nam papież Wojtyła!             
Błogosławieństwa to reflektory oświetlające drogę do szczęścia, które jest paradoksalne. Bo jakże można być szczęśliwym płacząc? Przecież my najczęściej robimy wszystko, aby odsunąć od siebie smutek. Najczęściej za wszelką cenę chcemy ziemskiej pomyślności. Robimy wszystko, aby ominąć cierpienie, jakby nie zdając sobie sprawy, że szczęście zdobywa się przy okazji trudu, angażując się cierpliwie i wytrwale. Cicha, nieodwołalna miłość nazywa się miłosierdziem. „Cichość serca to wyrzeczenie się postawy osądzania człowieka, wydawania łatwych ocen”. Tylko dzięki temu, że sam doświadczam miłosierdzia, niekiedy potrafię je ofiarować innym. (To moi najbliżsi przebaczają mi 77 razy.)
Błogosławiona przez Jezusa czystość ma ogarnąć całego człowieka - nasze ciało, umysł, spojrzenia, zamiary, wybory, pracę i relacje z innymi. Czy chcę być przejrzysty: cały - ze swoimi słabościami i talentami? Jak wzbogacać swoją czystość?
Pokój czynić! Powiadają, że prawdziwy, głęboki pokój serca wymaga gotowości na śmierć i obumieranie samego siebie! Być prześladowanym - to otrzymać szansę odkrycia własnego miejsca na krzyżu.
Jan Paweł II  nie tworzy miraży, ułudy, nie oszukuje i mówi o szczęściu.


powrót