Ks. Tadeusz Krahel
Ksiądz Adam Sztark (19 XII 1942)

Ks. Adam SztarkOprócz kapłanów diecezjalnych na terenie Archidiecezji Wileńskiej zginęło też wielu zakonników i sióstr zakonnych.

Na szczególne przypomnienie zasługuje jezuita ks. Adam Sztark, zamordowany koło Słonima tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1942 r. razem z dwiema siostrami niepokalankami - Ewą Noiszewską i Martą Wołowską oraz wieloma osobami świeckimi.

Adam Sztark urodził się w Kaliszu i tam też ukończył szkołę powszechną oraz kilka klas gimnazjum. Jako piętnastoletni chłopak wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Po odbyciu nowicjatu uczył się w Pińsku, gdzie zdał maturę, a następnie w Krakowie odbył studia filozoficzne, a w Lublinie - teologiczne. W 1936 r. przyjął święcenia kapłańskie.

Na pierwszą placówkę duszpasterską skierowano go do Pińska, gdzie zlecono jego opiece Apostolstwo Modlitwy, którego został dyrektorem diecezjalnym. Dał się tu poznać jako bardzo gorliwy apostoł nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego. Wybuch wojny przerwał tę piękną jego pracę. W październiku 1939 r. musiał opuścić Pińsk i udał się na teren Archidiecezji Wileńskiej. Tu Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski mianował go administratorem parafii Żyrowice oraz kapelanem Sióstr Niepokalanek w Słonimie. W tym mieście siostry miały kościół i klasztor, który jednak szybko sowieci zabrali na szpital. Przez jakiś czas część sióstr pracowała w tym szpitalu, ale potem zostały rozproszone po mieście i okolicach. Ks. Sztark w nowych i trudnych warunkach miał szerokie pole działania. Ludzie szybko poznali jego gorliwość i tłumnie garnęli się do jego konfesjonału. On zaś udzielał się duszpastersko i poza Słonimem. W mieście zaś w szpitalu miejskim służył posługą sakramentalną potajemnie w przebraniu "dziadka" odwiedzającego znajomych chorych lub też nocą czy wczesnym rankiem. Życzliwa obsługa szpitalna przepuszczała go mimo zakazu władz sowieckich.

Kolejna okupacja - po wkroczeniu wojsk niemieckich - przyniosła nowe trudności i cierpienia. On zaś dostrzegł nowe możliwości działania. Jeździł więc z posługą sakramentalną do Polaków aż pod Słuck, czego mało nie przepłacił życiem. Na miejscu natomiast starał się pomóc żołnierzom sowieckim, umieszczonym za drutami obozu, a także opuszczonym dzieciom z rosyjskich rodzin. Od samego wkroczenia Niemców do Słonima szczególnie ciężki był los Żydów. Starał się ks. Sztark przyjść im z pomocą. Wystawiał antydatowane metryki chrztu, dostarczał żywność do getta. Gdy Żydzi prosili o chrzest, udzielał im tego sakramentu. Straszne sceny działy się w Słonimie od 29 VI 1942 r., gdy zaczęto likwidować getto. Część Żydów próbowała ratować się ucieczką. Ks. Sztark udzielał im schronienia z narażeniem swojego życia.

Cały czas służył on posługą sakramentalną dla wszystkich jej potrzebujących. Gdy dowiedział się, że w więzieniu słonimskim przebywa wielu ludzi przeznaczonych na rozstrzelanie, rozpoczął starania o dotarcie do nich. W początkach grudnia 1942 r. w przebraniu granatowego policjanta udało się w nocy dotrzeć do skazanych. Przez cztery godziny dysponował na śmierć, a nawet udzielał chrztu. Byli tam więc nie tylko Polacy. O godz. 3-ej opuścił więzienie, a w dwie godziny później więźniowie zostali rozstrzelani.

W połowie grudnia ks. Sztark znalazł się na liście ludzi do roztrzelania, ułożonej przez kolaborujący z hitlerowcami Komitet Białoruski. Po zatwierdzeniu jej przez Niemców była ona równoznaczna z wyrokiem śmierci. Jeden z Białorusinów ostrzegał ks. Sztarka i radził ucieczkę. Ksiądz jednak nie zdecydował się na ten krok. Pozostał w mieście.

18 grudnia w nocy uwięziono ks. Sztarka i dwie niepokalanki, siostrę Ewę Noiszewską i s. Martę Wołowską. W celi więziennej w nocy Ksiądz spowiadał i chrzcił. Przygotowywał na śmierć. O piątej rano 19 XII 1942 r. wywieziono więźniów na Górki Pietralewickie, oddalone o 2 km od Słonima. W ciężarówce ks. Sztark zaintonował pięśń "Jezu, nie opuszczaj nas". Na miejcu kaźni wpędzono skazańców do dużego dołu. Tu jeszcze Ksiądz udzielił wszystkim absolucji i odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Więźniom oprawcy nakazali ułożyć się w dole, głowa przy głowie. Następnie rozległy się strzały i wybuchy granatów. Ranny ks. Sztark jeszcze zawołał: "Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Polska!" Podobno ostatnimi jego słowami, wypowiedzianymi mdlejącymi wargami były słowa: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!"

Dziś na Pietralewickiej Górze stoi krzyż, upamiętniający męczeństwo wielu rozstrzelanych tam ludzi. Siostry niepokalanki, Ewa Noiszewska i Marta Wołowska, które tam zginęły, zostały w dniu 13 VI 1999 r. zaliczone do grona błogosławionych męczenników przez Ojca Świętego Jana Pawła II, natomiast ks. Adam Sztark jest wśród kandydatów jezuickich na ołtarze. Jezuici polscy bowiem zamierzają rozpocząć oddzielny proces beatyfikacyjny swoich męczenników II wojny światowej.


powrót