Ks. Tadeusz Krahel
Błogosławieni Męczennicy z Berezwecza

W dniu 4 marca wypada uroczystość św. Kazimierza, patrona naszej białostockiej metropolii. W tym dniu także obchodzimy rocznicę męczeńskiej śmierci trzech naszych kapłanów: Władysława Maćkowiaka, Stanisława Pyrtka i Mieczysława Bohatkiewicza, wyniesionych do chwały ołtarzy przez Ojca Świętego Jana Pawła II w czasie pielgrzymki do Ojczyzny w 1999 r. Ci Kapłani - Męczennicy dali nam piękny przykład wierności Chrystusowi i służby swoim parafianom. Ich pełne poświęcenia życie i męczeńską śmierć trzeba przypominać. Trzeba także dziękować Bogu za ich świadectwo wiary i przez ich wstawiennictwo wypraszać u Ojca niebieskiego potrzebne dla nas łaski.

Był wczesny ranek 4 marca 1942 r. Z więzienia w Głębokiem żandarmi niemieccy z policjantami białoruskimi wyprowadzają więźniów przeznaczonych do rozstrzelania w Berezweczu. Konie do sań zakładają - z nakazu Niemców - więźniowie Antoni Jarocki i Justyn Rydziko, którzy ze szczególnym bólem patrzą na swoich duszpasterzy z Ikaźni, ks. proboszcza Władysława Maćkowiaka i wikariusza Stanisława Pyrtka. Na początku grudnia 1941 r., gdy uwięziono tych kapłanów w Brasławiu, ci parafianie jeździli do władz niemieckich prosić o zwolnienie ich duszpasterzy. Za to razem z paroma innymi parafianami znaleźli się w więzieniu, najpierw w Brasławiu, a potem w Głębokiem. Teraz ze łzami w oczach żegnają swoich kapłanów oraz ks. Mieczysława Bohatkiewicza. Księża ci pocieszają ich: "Nie płaczcie! Nasza śmierć przyniesie wam uwolnienie". Razem z trzema kapłanami wywieziono do lasku Borek koło Berezwecza jedną Żydówkę i kilku Rosjan. Tam wszyscy zostali rozstrzelani. Przekazuje się, że księża zginęli z okrzykiem na ustach: "Niech żyje Chrystus Król!" Parafianie natomiast następnego dnia zostali zwolnieni z więzienia.

Tych trzech duszpasterzy - męczenników łączyło wielkie umiłowanie kapłaństwa i gorliwa praca dla Kościoła i Ojczyzny. Pracowali na północnych kresach przedwojennej Polski, w powiecie brasławskim. Każdy z nich pochodził z innych stron kraju i miał niełatwą drogę do kapłaństwa.

Ks. Maćkowiak urodził się w Sytkach, parafii Drohiczyn nad Bugiem w 1910 r. Gdy nie przyjęto go do seminarium w Pińsku, udał się do Wilna, gdzie studiował i w Seminarium Duchownym i na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego. Święcenia kapłańskie przyjął w 1939 r. w Wilnie. Latem tego roku skierowany został do pracy w Ikaźni w charakterze wikariusza. Po wybuchu wojny musiał pełnić obowiązki proboszcza, liczącej ponad 4500 wiernych, tej parafii. We wrześniu 1941 r., już w czasie okupacji niemieckiej, Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski przysłał mu do pomocy wikariusza, ks. Stanisława Pyrtka.

Ks. Pyrtek pochodził z gór. Urodził się w 1913 r. w Bystrej Podhalańskiej, parafii Jordanów. Do Seminarium Duchownego do Wilna dlatego trafił, że nie przyjęto go do seminarium w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1940 r. w Wilnie. Pracował przez rok w parafii Dukszty Pijarskie koło Wilna, a następnie w Ikaźni na Brasławszczyźnie, gdzie obowiązki proboszcza pełnił rok starszy kolega ks. Maćkowiak.

Pracowali bardzo gorliwie, z wielkim poświęceniem dla swoich parafian. Szczególną troską otoczyli dzieci i młodzież. Za nauczanie dzieci religii został wydany na nich wyrok śmierci, o czym zostali potajemnie ostrzeżeni. Radzili się Arcybiskupa Jałbrzykowskiego, co mają w takiej sytuacji zrobić. Ten decyzję zostawił ich kapłańskiemu sumieniu. Nie uciekli, by ratować swoje życie. Pozostali z parafianami.

3 XII 1941 r. gestapo aresztowało ks. Maćkowiaka, a następnego dnia i wikariusza, ks. Pyrtka, gdy pojechał do Brasławia ratować swego proboszcza. Umieszczono ich w więzieniu w Brasławiu, skąd przed Bożym Narodzeniem 1941 r. wywieziono do więzienia w Głębokiem. Tu w drugiej połowie stycznia 1942 r. dołączono do nich ks. Mieczysława Bohatkiewicza. Ten był kapłanem diecezji pińskiej, ale w czasie wojny pracował głównie na terenie Archidiecezji Wileńskiej. Z tej diecezji też pochodził. Urodził się bowiem w 1904 r. w Krykałach, parafii Duniłowicze, niedaleko od Głębokiego. Święcenia kapłańskie przyjął w 1933 r. w Pińsku. Pracował najpierw w Drohiczynie, następnie w Łunińcu, a po wybuchu wojny przeniósł się do Archidiecezji Wileńskiej i pracował jako proboszcz parafii Pelikany. Wszędzie pracował z wielkim poświęceniem. Znany był z pięknych i odważnych kazań oraz z wielkiej troski o najbiedniejszych. W listopadzie 1941 r. udał się do pracy do Dryssy za Dźwiną (obecnie Wierchniedwinsk). Pracował tu krótko, gdyż już 16 I 1942 r. został aresztowany przez gestapo i umieszczony w więzieniu w Głębokim.

Z więzienia tych trzech kapłanów przeniesiono do szpitala, skąd mieli okazję uciec, ale nie skorzystali z propozycji, aby nie narazić innych na więzienie lub śmierć. Ks. Piotr Bartoszewicz, który jako wikariusz głębocki odwiedzał i spowiadał księży w szpitalu opowiadał, że najpierw oni bardzo bali się śmierci. Później, na dwa dni przed rozstrzelaniem, jak opowiadał: "Byłem zdumiony ich spokojem. Kiedy spowiadałem - podziwiałem ich pokój ducha i radość nawet wewnętrzną z tej świadomości, że oni idą na śmierć. Wkrótce położą życie za wiarę".

W przeddzień egzekucji umieszczono kapłanów w celi śmierci. Oni w nocy odprawili jeszcze po raz ostatni Msze św. Według relacji organisty z Ikaźni, Edmunda Bezdela, na podstawie opowiadań wspomnianych już parafian, J. Rydziko i A. Jarockiego, "księża w noc poprzedzającą egzekucję pisali swoją ostatnią wolę na marginesach brewiarzy, podali je osobom z sąsiedniej celi, która była przepierzona, ale nie do sufitu. Brewiarze te widziałem i czytałem notatki na nich poczynione. Jak przypominam sobie, obaj księża [z Ikaźni] napisali, że idą na śmierć za nauczanie religii".

Rzeczywiście ks. Pyrtek te słowa na kilka godzin przed rozstrzelaniem napisał w celi śmierci w swoim brewiarzu. Pisał bowiem: "Kochany Tatusiu i Drogie Rodzeństwo. Te kilka godzin dzieli mnie od śmierci niczem nie zasłużonej. Obowiązkiem kapłana jest złożyć i tę ofiarę za Chrystusa. GINĘ ZA NAUCZANIE RELIGII. Nie płaczcie ani się smućcie po mnie, idę do Mamusi i tam wszyscy się spotkamy (...)"

Ks. Maćkowiak w swoim brewiarzu napisał do Arcybiskupa Jałbrzykowskiego: "Idę złożyć ostatnią ofiarę z życia. Za trzy godziny stanę przed Panem... Cieszę się, że Bóg mnie wybrał, a nade wszystko, że dodaje łaski i sił, bo wszyscy trzej jesteśmy spokojni". Natomiast ks. Bohatkiewicz na kartkach brewiarza, który się zachował do dziś, napisał do rodziny: "Idę dzisiejszą noc na śmierć, ja i moi konfratrzy z Ikaźni. Idę spokojnie i mam w Bogu nadzieję, że moje cierpienia i krew wysłużą mi zbawienie..." Kończył swoje pożegnanie słowami "Niech żyje Chrystus Król!"

Z tymi słowami na ustach trzej kapłani oddali swe życie w lasku koło Berezwecza. Nie można tu pominąć daty śmierci. Wybór dnia 4 marca na egzekucję może świadczyć o chęci okazania przez hitlerowców wzgardy dla wiary katolickiej, dla kapłanów i wiernych tamtych ziem. Być może tę datę zbrodniarze wybrali celowo. Był to bowiem dzień uroczystości św. Kazimierza, patrona prowincji kościelnej wileńskiej, bardzo czczonego na tych terenach.

Trzeba podkreślić, że wśród kapłanów Archidiecezji Wileńskiej oraz wiernych parafii Ikaźń i Pelikany od chwili śmierci tych kapłanów panowało przekonanie, że ich śmierć była męczeństwem za wiarę. Nic więc dziwnego, że dołączeni zostali oni do procesu męczenników Kościoła w Polsce z okresu II wojny światowej i ogłoszeni przez Ojca Świętego Jana Pawła II błogosławionymi.

Po beatyfikacji obserwuje się rozwój kultu błogosławionych męczenników: ks. Władysława, ks. Stanisława i ks. Mieczysława. Są dane o łaskach, otrzymanych za ich wstawiennictwem, obierają ich za swoich patronów. W Jordanowie, rodzinnej parafii ks. Pyrtka, ogłoszono go - za zgodą kard. Franciszka Macharskiego - patronem katechetów. W Kazimierzu Dolnym już zbudowano ołtarz w kościele z obrazem ks. Maćkowiaka. Podobny ołtarz ma być w katedrze w Drohiczynie. Natomiast na naszym białostockim gruncie szczególnym miejscem kultu Błogosławionych Męczenników z Berezwecza będzie kościół Zmartwychwstania Pańskiego, budowany przez ks. prałata Tadeusza Krawczenkę na wzór zburzonego przez sowietów kościoła w Berezweczu. Seminarium Duchowne w Białymstoku uczciło swoich absolwentów - męczenników kompozycją rzeźb Błogosławionych w ogrodzie seminaryjnym.


powrót